Stres, nerwica, k**rwica
Każdy się stresuje. W dzisiejszym świecie nie ma osób bez problemów, kredytów i stresu. Coraz więcej z nas ma nerwicę i inne fobie, psychozy etc. Mam i ja. Praca, otóż jestem w niej bardzo rzadko. Ostatnia zmiana z kierowcą, który nie reprezentuje soba nic orócz grubiaństwa, prostactwa i chamstwa. Prawdziwy warszawiak, rdzenny z krwi i kości. Wiem już dlaczego ich tak nie lubią w innych miastach. Niewychowane typy o chamskim usposobieniu, z miną wiecznie niezadowolonego gbura. Wystrzelił do mnie z tekstem "Ty nie jestes kobietą", hmmm że co przepraszam? Olałam. Pali po drodze, okno całe otwarte, twierdzi, że ma w d**ie zapalenie mojego ucha. Wcześniej doprowadził do tego, że miałam rwę kulszową i zapalenie nerwu trójdzielnego, a zapalenie ucha jest następstwem. Później na bazie stwierdziłam, że zastanawiałam się gdzie jest, bo zaraz wyjeżdżamy a on "jak najdalej od ciebie" głosem gbura i chama. Spojrzałam jak na idiotę, odwróciłam się i po prostu usiadłam na kanapie. Stwierdziłam, że skoro tak, to niech sam jedzie po kolejnego pacjenta. Nie obchodzi mnie to. Ja się z nikim kochać w pracy nie muszę, ale przydałoby się chociaz tolerować. Niestety, czasem żałuję, że eutanazja jest zakazana... Zastanawiam się po co takie coś żyje? Żeby psuć ludziom dzień i humor? Zresztą to nie człowiek, to jakis chodzący robocop bez uczuć i empatii. Brrr. Nie ważne, w domu odchorowałam, bo niby staram się nie przejmować i olewać chama, ale co zostanie w srodku, to wylezie później. U kobiety tym bardziej. Jesteśmy jakos inaczej skonstruowane, wrażliwsze i w ogóle. No łatwo nie jest być kobietą, te hormony, nastroje, fochy itd. itp.
Nerwicę miałam już w podstawówce. Pani od nauczania poczatkowego miała jakiś problem w domu i ze sobą, nie miała za to własnych dzieci. Lała nas takim drągiem połapach, plecach, jak popadło i gdzie się dało. A do tego potrafiła nas dobrze zastraszyć, byśmy nic rodzicom nie mówili. Jak byłam w 5 czy 6 klasie nastąpiła zmiana dyrektora i pani wyleciała. Ile dzieci skrzywdziła? Tego nie wie nikt.Miała męża wojskowego, może on lał ją, a ona nas. To na tym polega, taki łańcuch. Nie cierpiała mnie, wiem. Dziś jak ja widzę na ulicy, to przechodzę na druga stronę. Mam gdzieś tzw. wychowanie i szacunek do starszych. Było mnie szanować jako dziecko stara, łysa wiedźmo. Mam odwieczny szczękościsk, czasem ujawnia się coś w stylu drgawek, zwłaszcza po dużej dawce stresu i nerwów. Wiecznie spięta, ramiona w górze, czuję to napięcie karku. Staram się to rozluźnić, ale zaraz znów czuję, że wracam do poprzedniego stanu. Ćwwiczę, tańczę, robie cokolwiek by się wyluzować. Stres nasila wydzielanie histaminy, wysiłek fizyczny też.Nie ważne, ja się muszę uspokoić. Wieczorem czytam książki, słucham muzyki, zamykam oczy i usiłuję medytować. Dokładnie usiłuję, za dużo myśli kłębi mi się w głowie, taki myślowy śmietnik. Zanim więc zacznę medytację, najpierw usiłuję ogarnąć bałagan myśli, odsunąć na bok wszystkie problemy, uspokoić myśli i siebie. Wyłączyć chociaz dźwięk w tv, usiąść lub położyć się wygodnie, włączyć muzykę relaksacyjną i odpłynąć w spokój...
A teraz okres przedświąteczny, w pracy kupa przewozów, bo ludzie chorzy chcą Święta Bożego Narodzenia spędzić w domu z bliskimi. Szkoda, ze niektózy bliscy nie chcą z nimi tych Świąt spędzać :(. Zawsze mi szkoda tych starych ludzi wrzucanych do szpitala przez rodziny, bo oni wyjeżdżają ,albo stary ojciec czy matka nie pasują im do wystroju domu... Nie wiem jak to nawet nazwać. Niektórzy wyrzuciliby na śmietnik, gdyby była możliwość. Co się dziwić, że porzucają zwierzęta... Mam dwa koty, pies został u rodziców. Nie wyobrażam sobie wyrzucić którekolwiek, bo wyjeżdżam na wakacje czy gdziekolwiek. Tak samo jak moja kuzynka chciała moją prababcię oddać do domu starców. Dlaczego? Bo ktoś poprosił o opiekę nad nią przez chwilę jak już starość wzięła górę i nie mogła sama funkcjonować. Niech jej dzieci ją tam oddadzą, uważam, że zasługuje. Ludzie i zwierzęta czują tak samo, jednak zwierzaki są bardzo w porządku wobec siebie nawzajem i wobec właścicieli. Gorzej z niektórymi właścicielami... Smutne to jest, a zwierzak, który był domowym nigdy sobie sam nie poradzi na tak zwanej wolności. Po prostu zdechnie w męczarniach z głodu, albo go samochód zabije, albo trafi na zwyrodnialca, który mu zrobi krzywdę. Czasem trafiają na dobrych ludzi, którzy albo kogoś zawiadomią, albo zawiozą do schroniska.
Miało być o Świętach i przedświątecznej gorączce - sprzątania, kupowania, biegania i wzajemnego na siebie wrzaskania. No taka ku**ica, typowa. Matka w kuchni robi tysiąc potraw, drze się na dzieci żeby sprzatneły jeszcze łazienkę i swoje pokoje, na męża coby w końcu umiejscowił choinkę i zawiesił na niej lampki. Drze sie i drze i drze. Po co ja się zastanawiam? Świąt nie będzie jak dzieci nie sprzątna jednej pajeczyny spod łóżka, albo jak ktoś nie umyje okien? Świat się zawali jak zabraknie ciasta i śledziowej sałatki? Błagam. W te Święta mamy być po prostu razem, mamy pamiętać kto się narodził, czyli inaczej czyje to urodziny i cieszyć się zarówno sobą, jak i tym, że Maryja wydała na swiat Zbawiciela. Amen. (Dla Jezusa to nie jest wazne czy masz czyte meble, tylko czy masz czyste sumienie)